24.09.2010, 18:14
To ja trochę odczaruje pingwina na desktopach, bo wcale nie jest taki cukierkowy jak się go tu próbuje przedstawiać. Piszę możliwie obiektywnie i z własnego doświadczenia.
Zasadniczo brakuje na tych systemach dobrego, intuicyjnego i przemyślanego oprogramowania. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do solidnych rozwiązań w dziedzinie CAD/3DCAD, grafiki wektorowej/rastrowej, OCR, obróbki mediów, wstecznej inżynierii, programowania wizualnego, obróbki danych, to może zapomnieć o udogodnieniach. Jeśli coś znośnego już się trafi, to trzeba jeszcze przejść przez sito dystrybucji, interfejsu graficznego, platformy, etc.
Nie ma też co liczyć, że lada moment coś się zmieni w tej materii. Na 64-bitowe JRE pod Ubuntu
czekałem pół roku, a alternatywne wirtualne maszyny Javy działały wybiórczo, albo wcale. Dwa dni grzebałem wtedy w sieci, żeby to jakoś przeskoczyć i wpędziłem się w jeszcze większe bagno. W sumie takich głupot było dziesiątki, począwszy od zwykłego odtwarzacza video, który nie działał poprawnie bez jakiegoś dodatkowego parametru po menadżera sieci, który nie potrafił sobie
skonfigurować bezpośredniego połączenia po kablu z routerem. Nic mi też po super stabilnym
kernelu, skoro bez wyraźnej przyczyny gęsto wieszają się standardowe aplikacje. Z wszystkimi
problemami jakoś sobie poradziłem, ale generalnie praca z tymi systemami to masa kompromisów i czasu wyjętego z życiorysu.
Co do tych potyczek z wielkimi firmami, to warto pamiętać, że jądro Linuxa w 75% tworzą ludzie opłacani przez takie korporacje jak Oracle i dla nich to też jest interes. Gdy rozpieszczanie opensource'owców przestaje im się opłacać, to zamykają jego niedochodową gałąź. Tak było z OpenSolarisem, tak się dzieje z Mandrivą i tak być może będzie z Susłem po przejęciu Novella przez VMware. Najbardziej żal mi Novell'a, bo zdaje sobie sprawę, że żaden społecznościowy fork nie będzie miał takiej dynamiki rozwoju, jak system i oprogramowanie dopieszczane przez zawodowych developerów.
Zasadniczo brakuje na tych systemach dobrego, intuicyjnego i przemyślanego oprogramowania. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do solidnych rozwiązań w dziedzinie CAD/3DCAD, grafiki wektorowej/rastrowej, OCR, obróbki mediów, wstecznej inżynierii, programowania wizualnego, obróbki danych, to może zapomnieć o udogodnieniach. Jeśli coś znośnego już się trafi, to trzeba jeszcze przejść przez sito dystrybucji, interfejsu graficznego, platformy, etc.
Nie ma też co liczyć, że lada moment coś się zmieni w tej materii. Na 64-bitowe JRE pod Ubuntu
czekałem pół roku, a alternatywne wirtualne maszyny Javy działały wybiórczo, albo wcale. Dwa dni grzebałem wtedy w sieci, żeby to jakoś przeskoczyć i wpędziłem się w jeszcze większe bagno. W sumie takich głupot było dziesiątki, począwszy od zwykłego odtwarzacza video, który nie działał poprawnie bez jakiegoś dodatkowego parametru po menadżera sieci, który nie potrafił sobie
skonfigurować bezpośredniego połączenia po kablu z routerem. Nic mi też po super stabilnym
kernelu, skoro bez wyraźnej przyczyny gęsto wieszają się standardowe aplikacje. Z wszystkimi
problemami jakoś sobie poradziłem, ale generalnie praca z tymi systemami to masa kompromisów i czasu wyjętego z życiorysu.
Co do tych potyczek z wielkimi firmami, to warto pamiętać, że jądro Linuxa w 75% tworzą ludzie opłacani przez takie korporacje jak Oracle i dla nich to też jest interes. Gdy rozpieszczanie opensource'owców przestaje im się opłacać, to zamykają jego niedochodową gałąź. Tak było z OpenSolarisem, tak się dzieje z Mandrivą i tak być może będzie z Susłem po przejęciu Novella przez VMware. Najbardziej żal mi Novell'a, bo zdaje sobie sprawę, że żaden społecznościowy fork nie będzie miał takiej dynamiki rozwoju, jak system i oprogramowanie dopieszczane przez zawodowych developerów.